Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 lutego 2020

Nieczynne z powodu, ze zamknięte

Z początkiem 2020 roku postanowiłem zawiesić pisanie bloga. Powodów jest kilka i nie będę się nad nimi rozwodził, tylko je wymienię poniżej.


  • coraz mniejsza liczba czytających
  • coraz mniej czasu
  • coraz więcej, bardziej absorbujących zajęć i zadań
  • niewielki odzew na moje wpisy
Dotychczasowe wpisy nie znikną - może się komuś jeszcze przydadzą. Nie zarzekam się, ze definitywnie zamykam - może od czasu do czasu coś napiszę, może wrócę do regularnego pisania - nie wiem... Zobaczymy co przyniesie czas. Na razie znikam.

Dziękuję wszystkim, którzy czytali, choć od czasu do czasu. 
Życzę wielu łask Bożych i opieki Matki Bożej.

niedziela, 20 października 2019

Wakacyjny wyjazd - kilka impresji


Podczas minionych wakacji, wraz z całą rodziną, spędziłem miesiąc w Niemczech i Czechach. Poniżej kilka spostrzeżeń.




Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/94/UE wprowadzała nowe oznaczenia paliw na terenie Unii. W Niemczech na żadnej stacji, z której korzystałem nie było tych oznaczeń. W Polsce i Czechach na wszystkich.
***
W nieekologicznej i „ciemnogrodzkiej” Polsce przed wyjazdem kupiłem patyczki do czyszczenia uszu z papieru i bawełny. W Niemczech - tylko plastikowe.
***
Czesi i Niemcy powszechnie noszą skarpety do sandałów. Nie jest więc to obraz statycznego polskiego Janusza, a raczej Hansa czy Jiriego. Podobnie - ciągle modna w Czechach fryzura na „czeskiego piłkarza” czyli krótko z przodu i długo z tyłu.
***
Dawne DDRowskie miasta, takie jak Rostock czy Drezno bardzo przypominają nasze. Blokowiska z wielkiej płyty, krzywe chodniki z połamanych płyt. Zwłaszcza poza centrum.
***
W Dreźnie na każdym kroku przypomnienie wielkiego bombardowania. Poza tym temat II wojny światowej niemal nie istnieje. Podobnie w Lubece. Polityka historyczna, mająca na celu zmianę katów w ofiary rozwija się w najlepsze. W Dreźnie otwarto multimedialną panoramę, która ukazuje miasto po bombardowaniu i jest bardzo mocno promowana w centrach informacji turystycznej, a także w innych zabytkach.
***
Opowieści, które przeczytałem na blogach i w przewodnikach, jakoby czescy kierowcy przestrzegali przepisów i byli niezwykle grzeczni to mit. W żadnym państwie, w którym byłem autem, nie stresowałem się tak, jak u naszych południowych sąsiadów. Siedzenie na „tyłku”; mruganie światłami w środku miejscowości, że się jedzie zbyt wolno; wyprzedzanie w niedozwolonych i niebezpiecznych miejscach; jazda zdecydowanie zbyt szybko, jak na stan dróg i pospolite chamstwo to codzienność. A trochę kilometrów w Czechach zrobiłem. To chyba największy szok w stosunku do oczekiwań.
***
Noclegi w Czechach zdecydowanie odbiegają od opisów na booking.com. Można się spodziewać, ze parking będzie albo publiczny, albo tak mały, ze nie każde auto się zmieści. Pokój czteroosobowy, okaże się trzyosobowym z dostawką. Rzekoma znajomość kilku języków sprowadzi się do czeskiego. Możliwość wyprania okaże się niemożliwa. Taras przed bungalowem stanie się ogródkiem przy restauracji na terenie ośrodka. Wifi może nie działać. Czajnik może być towarem deficytowym, mimo, że jest wpisany na wyposażenie pokoju. Etc. Etc.
***
Czesi masowo jeżdżą na rowerach. A kiedy już jeżdżą, to musza być super profesjonalnie ubrani od stóp do głów, niezależnie od umiejętności, stylu jazdy i wieku.
***
Zwiedzanie zamków w Czechach jest bardzo drogie. Hluboka, Pernstein, Czeski Krumlov czy Trebon. Zwiedzanie jedynie z przewodnikiem. Zawsze kilka tras do wyboru - każda inna. Ceny zwiedzania w języku czeskim tańsze o 100 - 150 koron stosunku do innych języków - polskiego brak. Przeciętny koszt zwiedzania całego zamku (wszystkie trasy) dla mojej rodziny (dwoje dorosłych, trójka dzieci - w tym niemowlę) to 350 - 450 zł, po przeliczeniu. Neuschwanstein jest tańszy.
***
Czeskie miasta, które odwiedziłem - m.in. Budziejowice, Ołomuniec, Pilzno, Brno - mimo, że są jednymi z większych, przypominają raczej nasze miasta powiatowe typu Kartuzy czy Wejherowo, również wielkością. Jest tam niewielu turystów zagranicznych - poza najbardziej charakterystycznymi punktami. Najwiecej turystów było w Czeskim Krumlovie - miasto wręcz zadeptane. Ale np. W Pilznie spotkaliśmy ich jedynie w browarze. Nie ma ich na rynku, czy na starówce co zdecydowanie zwiększa komfort zwiedzania. Czesi też nie odwiedzają swoich miast jakoś wyjątkowo tłumnie.
***
Czas trwania zielonych świateł dla pieszych w Czechach nie wystarcza na szybkie przejście - zawsze kończysz na czerwonym. Chyba, że przebiegniesz. W praktyce nie funkcjonuje strefa dla pieszych w centrach miast. Mimo, że znaki są, to samochody jeżdżą tak samo szybko i pewnie, jakby to były normalne ulice.
***
Czeskie piwo z tanka ogromnie różni się od sprzedawanego u nas w butelkach. Choćby Pilsner Urquel czy Budweiser. A w typowych, czeskich piwiarniach warto spróbować dań jakie są podawane do piwa. Począwszy od kiełbasy z musztardą, poprzez tlaczinki czyli grube plastry galertu z cebulą i octem, bramboraky, czyli placek ziemniaczany z plastrem grubego, smażonego boczku, po golonkę. 
***
Wszystkie czeskie sklepy muszą mieć terminal do płatności kartą. Ale niechętnie ją przyjmują, a zdarza się, że doliczają prowizję.
***
Sklepy spożywcze zamykane są dość wcześnie, poza małymi sklepikami, które (wszystkie w jakich byłem) prowadzą przybysze z Dalekiego Wschodu. Ale uwaga - wiele produktów jest mocno droższych, niż gdziekolwiek indziej.
***

sobota, 5 stycznia 2019

Podsumowanie


Po pierwsze - żyję. I mam się dobrze.


Przełom roku to czas posumowań. Więc posumujmy rok 2018.

To był, zdecydowanie, dobry rok. Było mnie troszkę mniej na blogu, ale nie bez powodu. A ten powód to oczywiście najmłodszy członek rodziny - Jeremiasz Franciszek. Bycie ojcem za każdym razem jest przeżyciem, a i rytm życia się zmienia. Trzeba sobie znów ustalić kryteria wartości, a dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest rodzina. Wolę więc więcej czasu spędzać z moją żoną i synami niż tworzyć wpisy na blogu. A poza tem praca też nie rozpieszcza. Jednak podkreślę - nie narzekam, miniony rok był bardzo dobry. Jestem szczęśliwy, mam wspaniałą rodzinę, mam dach nad głową, wszystko układa się tak jak tylko może najlepiej. Za to wszystko jestem ogromnie wdzięczny Bogu. Bo tylko wtedy, kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu. I doświadczam tego niemal każdego dnia. Życzę aby 2019 rok był tak samo dobry dla Was wszystkich!

czwartek, 28 czerwca 2018

Co dalej….? Nie o piłce (albo niewiele).

Od bardzo długiego czasu nie było wpisu na moim blogu. Nie stało się to bez przyczyny. Nie było to po prostu lenistwo, ale kilka, zazębiających się, spraw.


Podstawową przeszkodą była ogromna zmiana w moim życiu rodzinnym. Mianowice 28 marca na świat przyszedł nasz trzeci syn - Jeremiasz Franciszek. Pojawienie się każdego dziecka wprowadza element chaosu. Nie inaczej jest tym razem. Stąd nie miałem, nie tyle czasu, ale i tematów do pisania - bo całkowicie pochłonęło mnie życie rodzinne. 
Dziś wreszcie zaczynam wakacje. Tak! Wbrew temu co się powszechnie sądzi, nauczyciele nie zaczynają wakacji wraz z zakończeniem roku szkolnego - mają przeróżne obowiązki także wtedy, kiedy ich uczniowe są już na obozach czy innych wyjazdach. Dlatego mogę podzielić się kilkoma myślami.
Piszę te słowa w trakcie „meczu o honor” naszej reprezentacji w piłce kopanej i… nic więcej nie napiszę. Szkoda słów.
Co dalszych losów bloga. Mam, jak to się mówi, lekkiego doła. Zasięg nie jest oszałamiający - od dwudziestu kilku osób do kilkudziesięciu. Kilka starszych wpisów cały czas cieszy się popularnością. Ale nie to jest najważniejsze. Powodem największej zgryzoty jest to, że tak na prawdę nie ma o czym pisać. Moje „Wycie” jest „głosem wołającego na puszczy” i nie byłoby w tym nic zdrożnego, bo „gentelmani zajmują się tylko przegranymi sprawami”. Jednak jeśli ci, którzy powinni, w pierwszej kolejności, zajmować się pewnymi sprawami mają to „w nosie”, to cóż ja - mały trybik w machinie? Odechciewa się, kiedy człowiek widzi policjantów nie reagujących na łamanie przepisów drogowych, albo samych je przekraczających. Dopada zniechęcenie kiedy nauczyciele skupiają się na „odwaleniu” roboty zamiast rozwijaniu pasji. Powtarza się za niegdysiejszymi punkami „no future” kiedy rodzice dbają, przede wszystkim, o dobre samopoczucie swych dzieci a nie o kształtowanie ich charakteru i moralności. Traci się motywację kiedy człowiek patrzy na największą imprezę sportową i widzi jak wygrana i przegrana nie jest związana z tylko z umiejętnościami sportowymi, ale opiera się na ciągłym oszukiwaniu i próbach przekraczania przepisów przy braku konsekwencji ze strony sędziów. Etc. etc.
Dlatego nie oczekuj, Drogi Czytelniku, że moje wpisy na blogu będą się pojawiały często. Jeśli uzna, że coś jest warte opisania i podzielnia się - to tak się stanie. Na pewno jednak nie będą to wpisy regularne. Będę się starał także poszukiwać więcej pozytywów niż negatywów. Zobaczymy jak mi pójdzie.

niedziela, 28 stycznia 2018

Podsumowanie wyzwania czytelniczego

Do wyzwania czytelniczego, ogłoszonego na Fb przez księgarnie Selkar przystąpiłem z wielką nadzieją. Przeczytanie 50 książek w rok nie powinno stanowić problemu. A jednak…


Ostatecznie udało się przeczytać 34 książki, z których kilkanaście opisałem na niniejszym blogu. Być może nie jest to zaskakująca liczba i mógłbym przeczytać więcej, ale… Nie wszystkie książki były lekkie, łatwe i przyjemne. Niektóre wymagały wiele wysiłku podczas czytania. Ponadto czytam wiele prasy - tygodnik, dwa miesięczniki, kilka dwumiesięczników lub kwartalników. Może ktoś uzna to za wymówki - i ma rację. Sam siebie tłumaczę i pocieszam w ten sposób.
Teraz kilka słów o przeczytanych tytułach, które nie znalazły się w poprzednich posatch. Zaczynamy!

15/50 S. Beckett, Zimne ognie oraz 30/50 S. Beckett, Niespokojni zmarli 
Simon Beckett to autor thrillerów i kryminałów. Pierwsza pozycja to thriller psychologiczny, z niezłą fabuła i zwrotami akcji ale… przewidywalny. Niespokojni zmarli to kolejna część serii o antropologu sądowym Davidzie Hunterze. Niestety po przeczytaniu poprzednich części ta staje się trochę nudna. Powtarzają się bowiem motywy - zła pogoda, odludne połacie wysp brytyjskich, tajemnice miejscowych, ciągłe odwoływanie się do intuicji, która jednak zwykle się spóźnia etc. Warto przeczytać, ale nie należy zbyt wiele oczekiwać po tych lekturach.
16/50 P. Corso, Podziemne miasto, 17/50 P. Corso, Miasto złodziei, 18/50 P. Corso, Miasto z gliny
Seria, skierowana raczej do młodego czytelnika, o poszukiwaczu skarbów - amatorze, który współpracuje z rządową agencją w celu odzyskiwania dóbr kultury. Taki trochę współczesny Pan Samochodzik, tylko mniej uładzony. Niezła rozrywka.
9/50 A. Pilipiuk, Największa tajemnica ludzkości
Najsłabsza książka Pilipiuka jaką czytałem. Dobrze, że jej nie ciągnął dalej, choć z fabuły wynika, że takowy ciąg dalszy miał być. Warto przeczytać, żeby zobaczyć, że nawet Pierwszy Grafoman Rzeczypospolitej stworzył gniota.
20/50 N. Gaiman, Na szczęście mleko
Świetna książka dla dzieci i młodzieży. Super zabawa, specyficzny humor i fantazja znanego, raczej z twórczości dla dorosłych, autora. Polecam!
21/50 P. Pizuński, Sekretne sprawy Krzyżaków
Książka historyczna, popularna. Ciekawostki o zakonie Krzyżackim. Dla lubiących historię średniowiecza pozycja konieczna. 
22/50 A. Pilipiuk, Wilcze leże
Kolejny zbiór opowiadań bezjakubowych jednego z moich ulubionych autorów. Ja to po prostu uwielbiam i nie potrafię mieć zastrzeżeń.
23/50 A. Christie, Wczesne sprawy Poirota
Opowiadania o drugim najsłynniejszym detektywie na świecie.
24/50 J. Łątka, Oskarżam arcyksięcia Rudolfa
Niezwykle ciekawa książka dotycząca zagadkowej śmierci Arcyksięcia Rudolfa, jedynego syna Franciszka Józefa. Łątka nie tylko przedstawia fakty, ale także watpliwości oraz próby rozwiązania zagadki. Obowiązkowe dla wszystkich wielbicieli Austro-Węgier i monarchii Habsburgów.
26/50 R. A. Ziemkiewicz, Złowrogi cień Marszałka
Nadzwyczajna książka. Próba odbrązowienia postaci Piłsudskiego, ale też ukazania jak ta wizja mitycznego Marszałka wpływa na współczesną politykę polskiej prawicy. Okazuje się, że Ziuk nie był Aniołem i Bogiem w jednym. Miał dużo wad i popełniał wiele błędów. Najgorsze jednak, ze był, wbrew mitowi, bardzo małostkowy i nieprzewidujący. Dla mnie, było nie było historyka (trochę wstyd), największym zaskoczeniem było odkrycie, że Piłsudski nie był żołnierzem. Nie miał ani formalnego wykształcenia ani doświadczenia. Bo przez całe życie do czasu legionów był działaczem partyjnym. Dlatego Austriacy stworzyli dla niego, nieistniejący w KuK Armii, stopień brygadiera. Dużą wadą tej pracy jest brak przypisów (ta sama bolączka co u Zychowicza). Rozumiem, że to bardziej publicystyka i popularyzacja, ale jednak źródła by się przydały, żeby można było sobie samemu zweryfikować.
27/50 G. Górny, J. Rosikoń, Tajemnice Fatimy. Największy sekret XX wieku
Zdumiewająca i uderzająca książka. Opisuje wydarzenia, które miały miejsce w Portugalii przed stu laty. Ale też wpływ objawień na późniejsze czasy. Albo raczej wpływ niewiary i braku odpowiedzi wielu ludzi na wezwanie Maryi. Książka pięknie wydana i warto ją mieć i czytać. A przede wszystkim odmawiać różaniec.
28/50 red. W. Sedeńko, Przedmurze. Antologia polskiej fantastyki
Zbiór opowiadań fantastycznych nawiązujących do współczesności, tak w wymiarze polityczno-społecznym  jak i technologicznym. Warto zobaczyć, jak, przez pryzmat naszych czasów, przyszłość widzą autorzy SF. Zwłaszcza, że opowiadania te napisane zostały specjalnie do tej publikacji.
29/50 Ch. Bukowski, Szmira
Ostatnia powieść Bukowskiego. To właściwe opis zmagań człowieka z nałogiem alkoholowym pod płaszczykiem kryminału w stylu noir.
31/50 J. Komuda, Samozwaniec. Moskiewska ladacznica 
No, po prostu Komuda. Czyli świetnie i ze szczegółami opisana sfabularyzowana historia Polski. Dużo krwi, tchórzostwa i bohaterstwa na miarę XVII wieku. Nie można pominąć.
32/50 W. Willmann, Wspomnienia wojenne lotnika
Wspomnienia lotnika z armii austro-węgierskiej z czasów Wielkiej Wojny. Trochę zawód bo miałem nadzieję, ze będzie więcej o I Wojnie w powietrzu, a tu przeważają anegdoty z ziemi. Ale warto poznać tamte czasy od strony zwykłego żołnierza.
33/50 W. Łysiak, Żołnierz
Początkowo chciałem popełnić oddzielny wpis dotyczący tej książki. Jednak właściwie nie ma o czym pisać. Niestety mój idol lat młodzieńczych - nietuzinkowy pisarz i publicysta coraz bardziej rozmienia się na drobne. W tym dziełku i tak, porównując do kilku wcześniejszych pozycji, jest mało Łysiaka w Łysiaku, ale też nie ma żadnej wartości dodanej. Trochę to popłuczyny po Konkwiście i Kielichu, które były zdecydowanie lepsze. I język i intryga i filozofowanie głównego bohatera nie porywają. Jeśli zna się wcześniejsze książki Baldheada, to nic nas nie zaskoczy. A szkoda. Cały czas czekam na coś na miarę Wysp Zaczarowanych tudzież Statku.
34/50 J. Verne, Wąż morski
Rozrywka, ale na najwyższym, XIX wiecznym, poziomie. Książka, która pokazuje, że to co dziwne nie musi być wcale nadnaturalne. Zdecydowanie warto przeczytać bo niezwykle wciąga, ale… ja nie jestem tu wiarygodny, bo twórczość Verna był zawsze dla mnie niezwykle ważna. 

środa, 17 stycznia 2018

Podsumowanie 2017 roku

Styczeń nowego, 2018, roku już w pełni. Czas na krótkie podsumowanie. Jako, że lubię porządek (charakter praworządny dobry), zrobię to w punktach.


  • Pojawiało się 18 wpisów, czyli najwięcej w ciągu roku od czasu powstania bloga
  • 13 wpisów dotyczyło wyzywania czytelniczego „50 książek w rok”
  • Posty przeczytało 697 osób, co daje niecałe 39 osób na post - niniejszym składam wyrazy podziękowania tym, którzy tu zaglądają
  • Wydaje się, że spadła ogólna liczba czytelników (choć nie mam na to twardych dowodów)
  • Cały czas najpopularniejsze wpisy to stare o bitwie pod Koronowem i o kwartalniku Chtistianitas oraz podróżnicze - o Paryżu, Londynie, Pradze i Budapeszcie
  • Blog istnieje i będzie działał, bo tak na prawdę jest przede wszystkim po to abym mógł upowszechnić to co mi leży „na wątrobie”. Jeśli ktoś to przeczyta i zgodzi się lub będzie polemizował to mnie bardzo ucieszy.
  • Chciałbym pisać częściej, ale nie zawsze jest czas i nie zawsze jest o czym pisać
  • W następnym poście podsumuję wyzwanie czytelnicze
  • Do przeczytania