Miałem już prawie gotową recenzję najnowszej książki Andrzeja Pilipiuka, ale będzie ona musiała poczekać, gdyż wydarzyło się coś o czym muszę napisać.
Każdy przeżywa w swym życiu chwile przełomowe. Egzaminy końcowe, obrona pracy dyplomowej, ślub etc. etc.To wszystko to kamienie milowe naszej pielgrzymki i walki. Są jednak pewne wydarzenia, które zmuszają nas do chwili - czasem dłuższej - zatrzymania, przemyślenia a nawet przewartościowania swojego życia. Takie sytuacje niekiedy odciskają na nas niezatarte piętno lub wieczną traumę. Zastanawiam się, co chce powiedzieć nam Bóg przez takie zdarzenia? I, muszę przyznać, nie zawsze znajduję odpowiedź. Bóg mówi do nas czasem bardzo skomplikowanym językiem. Często zdarza mi się żałować, że Pan Jezus nie chce mówić wprost do ucha tylko każe nam się domyślać, stawiając nas w konkretnej sytuacji.
Piszę o tym dlatego, że i mnie zdarzyło się coś co zmusiło mnie do przewartościowania swojego życia i spojrzenia na nie z zupełnie innej strony. Uwierz mi, czytelniku, że widok Twojego małego dziecka, idącego dwa metry od Ciebie, „zabieranego” z pasów przez przejeżdżający samochód pozostaje przed oczami, chyba, na zawsze. I pomimo tego, że Święci Aniołowie czuwali i żadna krzywda się nie stała, to widzisz kruchość i ulotność życia bo wiesz, jakie to mogło przynieść konsekwencje.
I znów sobie zadaję pytanie - co chcesz mi Boże powiedzieć? I kolejny raz nie znajduję jednoznacznej odpowiedzi. Czy mam bardziej cenić życie? Czy mam więcej czasu spędzać z dziećmi? Czy mam przestać marudzić z byle powodu? Czy mam zacząć żyć swoim i swojej rodziny życiem, a nie pracą i życiem uczniów i ich rodziców? A może chcesz mnie zmusić, żebym wreszcie poszedł o krok dalej i rzucił tę pracę która tak mnie absorbuje i, czasem, wyczerpuje, a zajął się czymś co może nie da mi pieniędzy ale da spokój i czas? A może mam bardziej cenić czas, który został mi dany i nie marnować go na głupoty? Nie wiem. Może wszystko po trochu.
Wiem za to, że ten wypadek już zmienił moje życie. Bo co jest warte wszystko dookoła przy przeżyciu najgorszego - krzywdy własnego małego dziecka. Nawet jeśli to tylko krzywda potencjalna. Jednak moment zatrzymanego serca na widok uderzanego przez samochód i lecącego parę metrów ciała dziecka pozostanie na zawsze i zawsze będę widział też możliwe konsekwencje, które tylko dzięki Opatrzności nie miały miejsca. I ten widok nakazuje mi stawiać na pierwszym miejscu rodzinę - przeciw wszystkim i wszystkiemu. To jest moje zadanie na tu i teraz.