Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdynia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdynia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 października 2018

Straż Miejska


Poniższy tekst jest dłuższym fragmentem maila, który w sierpniu wysłałem do jednego z radnych Gdyni. Nie doczekałem się nawet odpowiedzi...


Chodzi mianowicie o formację mundurową jaką jest Straż Miejska. Czy jest szansa, aby stała się ona faktycznie służbą dla mieszkańców? Bo moje (i nie tylko moje) doświadczenia z funkcjonariuszami Straży niestety są negatywne. 
Po pierwsze Straż Miejska jest kompletnie niewidoczna w ramach dbania o porządek w strategicznych punktach miasta. Troszkę podróżuję, między innymi po Włoszech, i tam Policia Municipale a nawet Crabinieri są widoczni, choć nienachalnie. Ale są, i zawsze można się do nich zwróć o pomoc. To samo dotyczy Policji w Wielkiej Brytanii - można ich poprosić o wszystko i zawsze z uśmiechem i sympatycznie starają się pomóc. Nasza Straż Miejska jest nieobecna. A jeśli już to najczęściej w samochodach (patroli pieszych w ogóle nie widać) i tylko po to aby wykonać jakieś czynności niewymagające większego zaangażowania - wlepienie mandatu za złe parkowanie (i to też dość wybiórczo, o czym nie raz się przekonałem, na przykład na Skwerze Kościuszki, kiedy niejednokrotnie zwracałem uwagę funkcjonariuszom podejmującym interwencję, że w innych miejscach jest jeszcze gorzej - np. Na ulicy Baduszkowej swego czasu - nie interesowało ich to), a to wlepiając mandat ulicznemu grajkowi czy pani sprzedającej szczypiorek. Oczywiście - trzeba przestrzegać prawa, ale funkcjonariusze powinni tez czasem podejmować decyzje odnośnie priorytetów - czy ważniejsze jest ukaranie pani sprzedającej szczypiorek czy pozbycie się wulgarnego, brudnego pijaka nagabującego ludzi o pieniądze. 
Zapewne każdy doskonale zna rożne opinie na temat Policji polskiej, niektórzy chwalą, niektórzy ganią. Ale Straż Miejska wszędzie jest postrzegana tak samo źle.  I nie wydaje mi się możliwe aby nigdy do Was nie dotarły sygnały o nagannym zachowaniu funkcjonariuszy. Można o tym poczytać w internecie, a i pewnie nieraz słyszeliście od znajomych.
I tu dochodzę do sytuacji, która zachęciła mnie do napisania niniejszego maila. Miała miejsce 26 lipca 2018. Otóż kilka dni wcześniej, spacerując z moim najmłodszym, czteromiesięcznym synem, po bulwarze nadmorskim zauważyłem jadącego kuriera dpd, na odcinku od Muzeum Marynarki w kierunku Browaru Gdynia, po ścieżce rowerowej. Postanowiłem przy nadarzającej się okazji zapytać Strażników czy kurierzy mogą tamtędy się poruszać, a jeśli tak to aby ktoś czasem zwrócił uwagę jak niebezpiecznie to robią (ludzie muszą usuwać im się z drogi, gdyż dość szybko jadą). Wspomnianego wcześniej dnia ponownie zobaczyłem kuriera dpd ok. godz. 12, a następnie ok 14 kuriera dhl, którzy jechali tą samą trasą. Przy czym ten drugi trąbił na ludzi i rowerzystów aby zjeżdżali mu z drogi.
I kiedy dhl wyjeżdżał z powrotem ze ścieżki rowerowej przy Muzeum Marynarki, podjechała Straż. Nie zareagowali na to ewidentne (moim zdaniem) łamanie prawa, a przede wszystkim zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi, których o tej porze jest tam mnóstwo - w tym dzieci na rowerkach czy w wózkach. Strażnicy skierowali się jednak ku śpiewającemu w pobliży chłopakowi i podjęli jakieś czynności. Podszedłem wiec aby zapytać o dręczącą mnie sprawę. Grzecznie przeprosiłem i zadałem pytanie i od początku spotkałem się z tym czym grożą bezpośrednie kontakty z funkcjonariuszami - z wyższością i wrogością. Najpierw dowiedziałem się, że mogą jeździć do godziny 10. Na co opowiedziałem co widziałem i zdziwiłem się, ze podjeżdżając nie zareagowali na kuriera dhl. I tu się zaczęło - że nie życzą sobie abym tak się do nich zwracał (nie wiem jak - zdziwienie z braku reakcji na niebezpieczne zachowanie kierowcy to wg strażników bezczelność?), ze oni przyjechali tu do konkretnego wezwania i nic innego ich nie musi interesować. Ponieważ dookoła było sporo ludzi zainteresowali się problemem i jeden z panów zwrócił uwagę, że w pobliżu znajdują się agresywni, jak to określił, „menele”, na których państwo (bo była Pani oraz Pan) Strażnicy nie reagują, podobnie jak na kierowce dhl wspomnianego przeze mnie. Na co Pan Strażnik, zamiast przyjąć zgłoszenie i podjąć interwencję odesłał (mimo, ze z panem grajkiem już skończyli) do telefonu 986 i innego patrolu - rzecz moim zdaniem niesłychana. Na moje uwagi, ze nie tak powinna wyglądać praca Strażników, ze przecież są oni powołani do służby dbania o porządek i bezpieczeństwo usłyszałem coś co mnie zmroziło - pan Strażnik powiedział, że jak chcę mogę się z nim spotkać po służbie bez munduru i wtedy on mi pokaże służbę. Poprosiłem aby powiedział to samo przy włączonej kamerze w telefonie, ale odszedł. Kiedy poprosiłem o numer aby zgłosić skargę stwierdził - proszę bardzo i tak nie masz świadków. I ma rację, bo choć wiele osób to słyszało, aby cokolwiek udowodnić musiałbym pozbierać dane osobowe i podjąć taką drogę służbową, która i tak nic by nie dała, a ja straciłbym czas i pieniądze. Zadzwoniłem więc do dyspozytora aby opisać sytuację i poprosić o pomoc, na co dyspozytor się po prostu rozłączył.
Największym problemem Straży Miejskiej jest fakt, że funkcjonariusze są osobami, mam wrażenie, przypadkowymi i nieprzygotowanymi do takiej pracy. Mundur strażnika daje im poczucie władzy, które skutkuje arogancją i bezczelnością w stosunku do mieszkańców, a czasem wręcz chamstwem. I, niestety, tak jest zawsze - od czasu kiedy istnieje SM nie miałem pozytywnych kontaktów, a należę do tych, którzy zgłaszają sprawy, a nie tych którzy są 

środa, 24 sierpnia 2011

Gdynia – moje miasto?


Miało być o wyborach, Popisie i tym podobnych, ale idąc za głosem polityków spoglądam co się dzieje w mojej „gminie”. Co prawda Gdynia to miasto na prawach powiatu, ale co mi tam.

Mieszkam tu od 1986 roku, czyli obecnie mija 25 lat i widzę jak miasto zmienia się na plus. Pięknieje z roku na rok. Jest coraz bardziej przyjazne mieszkańcom – choć strefa płatnego parkowania początkowo wkurzała, to jednak człowiek się przyzwyczaja, a przynajmniej nie ma problemu z zaparkowaniem w centrum. Przybywa imprez kulturalnych, koncertów, festiwali. No i, nawiązując do poprzedniego wpisu, jest przyjazne psom. Pewnie dlatego, ze prezydent Wojciech Szczurek sam jest posiadaczem owczarka niemieckiego. Przybywa także ścieżek rowerowych – w tej chwili ponad 12 kilometrów nie licząc leśnych duktów rowerowych. I nie są to wszystkie sukcesy miasta.

Nie po to jednak pisze bloga żeby chwalić. Na wszystko trzeba patrzeć krytycznie, wiec i ja patrzę jakąż to łyżkę dziegciu znajdę w tej beczce miodu.

O upadku stoczni, który to znacznie wpłynął na status materialny i społeczny wielu mieszkańców miasta nie będę się rozpisywał. Przypomnę tylko, że w 2001 roku stocznia zakupiła nową suwnicę bramową (poprzednia przewróciła się podczas sztormu) za kwotę 100 mln złotych. Była to wówczas najnowocześniejsza i największa taka suwnica w Europie – dziś to tylko atrakcja turystyczna, a nie minął nawet okres gwarancji.

Ostatnio jednak zetknąłem się z trzema zadziwiającymi sytuacjami w moim mieście, które pragnę tu przytoczyć.

Zdarzyło mi się jechać z jednym ze szkodników autobusem – przyznaję robię to ostatnio rzadko, a z dzieckiem chyba pierwszy raz. Zakład Komunikacji Miejskiej jest zwiany w większym lub mniejszym stopniu z Urzędem Miasta stąd moja refleksja. Otóż sprawdziłem jakąż to opłatę musze wnieść za przejazd mojego dziecka. Osobiście jestem przeciwny ulgom – wolałbym aby wszyscy płacili, za to wszyscy mniej, gdyż w tej sytuacji – „pełnopłatni” płacą za „ulgowych” i „bezpłatnych” (no, są jeszcze dopłaty z zewnątrz za przejazdy ulgowe, ale jednak). No, ale skoro już te ulgi są to niech funkcjonują logicznie. A co się okazało – otóż dziecko do lat 4 jeździ bezpłatnie, ale należy posiadać potwierdzenie wieku. I tu pojawia się pierwsze pytanie – czy muszę mieć przy sobie akt urodzenia? Bo przecież żadnego innego dokumentu dziecko nie musi posiadać. Co więcej – co zrobić, kiedy dziecko zabiera babcia – każdej z nich wraz z dzieckiem dawać akt urodzenia? Przecież to jakaś bzdura! Idźmy dalej – dzieci od 4 do 7 lat jeżdżą ulgowo, a powyżej 7 też ulgowo ale muszą mieć legitymację szkolną. Przecież logiczne byłoby ustalenie – albo wszystkie dzieci ulgowo (i wtedy nie trzeba mieć dowodu wieku), albo dzieci do wieku szkolnego za darmo, a dzieci w wieku szkolnym „na legitymację”. Ale widać mamy zbyt mądrych włodarzy aby na to wpadli.

Kolejna sprawa, która mnie zadziwia to budowa nowej drogi prowadzącej z Witomina do  Gdynia Zachód, a przy okazji do Obwodnicy Trójmiasta. Bardzo cieszę się z tej inwestycji – pewnie rozładuje ona korki, które pojawiły się wraz z rozbudową Gdyni Zachód, ale… jest to, ze tak powiem, zwykła droga miejska – dlaczego więc montuje się tam ekrany dźwiękochłonne? Przyznaję się – jestem w tej kwestii kompletnym „lajkonikiem”. Być może są jakieś przepisy, które to regulują – ale tego typu dojazdówek w trójmieście jest multum i niegdzie nie ma ekranów. A tu wielu mieszkańcom zasłonią one całkowicie widok, który był całkiem przyjemny – na las po drugiej stronie szosy. Zadziwia mnie to, choć – powtórzę jeszcze raz – bardziej na „chłopski rozum” niż ze względu na znajomość rzeczy.

Trzecia sprawa też związana jest z drogą, na dodatek tą samą, ale w jej innym odcinku. Otóż szosa ta łączy wschodnie dzielnice Gdyni (np. Redłowo) z Witominem i Obwodnicą. Przy tej ulicy znajduje się stadion. Pakietem jeszcze czasy kiedy był to stadion SKS Bałtyk Gdynia, teraz przejęła go Arka. Niedawno w miejscu starego, zbudowano nowy, nowoczesny i ładny stadion. Dlaczego jednak wraz z oddaniem go do użytku zaczęto regularnie zamykać przelotową drogę? Każdy mecz – droga zamknięta! Nie przypominam sobie aby tak było kiedy był stary stadion, a bramy tegoż były dużo bliżej ulicy niż nowego. Ponadto nowy ma system zabezpieczeń, parking etc. Nie rozumiem i zadziwia mnie to, zwłaszcza, że dość często korzystam z tej drogi i zawsze kiedy jest mecz muszę nadrabiać kilometrów aby dojechać gdzie chcę.

Ale i tak, z Polskich miast, najbardziej lubię Gdynię (no i jeszcze Kraków) i, póki co, jest to moje miasto.