Wyniki wyborów nie są dla mnie szczególnie zaskakujące. Zwłaszcza, że - choć biorę w nich udział, bo tak trzeba - idee demokracji są mi raczej odległe. Łysiak już dawno napisał o demokracji, że na ulicy gdzie mieszka trzech profesorów i pięciu sutenerów zawsze rządzić będą sutenerzy.
Wydaje się zresztą, i chciałbym tu się mylić (nie mam podejścia jak niektórzy „prawicowi” publicyści - że im gorzej tym lepiej) jest to tylko wstęp i próba generalna przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Bo nie ważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy.
Dlatego, choć jestem wewnętrznie zniesmaczony, przechodzę nad tym do porządku dziennego. Można się pośmiać z „leśnych dziadków” czy wyborców w Słupsku. Ale ile to rzeczywiście zmieni w naszym życiu? W życiu przeciętnego Kowalskiego? Zresztą niezależnie od wyników wyborów. Tak to już jest, że urzędniczy duch zazwyczaj niezmącony jest myślą o dobru wspólnym.
Dziś patrzę za okno i widzę szary świat w którym niewielu interesuje drugi człowiek, a co dopiero dobro wspólne. I piszę to bez przenośni. Pod moim blokiem rozgrywa się bowiem batalia rozumu z urzędnikiem. Otóż ktoś wpadł na pomysł wyremontowania dwóch ulic i parkingu. Okazuje się, że ulice zamiast asfaltem czy betonem będą wyłożone kostką. Nie znam się na cenach, ale na chłopski rozum wydaje się to rozwiązanie droższe. Co więcej kostka jest podatniejsza na uszkodzenia i w zimie robi się okrutnie śliska, a na wspomnianych ulicach są dwa dość strome podjazdy. Parking, który mieścił ponad 20 aut teraz, teoretyczni mieści 16. W rzeczywistości często stają tu o 2 mniej. Jest to wynikiem wysokiej umiejętności parkowania i myślenia o innych (żeby też się zmieścili) w Narodzie. W związku z czym powrót po godzinie 18 łączy się z poszukiwaniem miejsca do zaparkowania w miarę blisko domu. Ponadto wyremontowano chodniki, które zaprojektowano według starych map i podniesiono teren tak, że przy deszczu woda będzie spływać ludziom do domków. Dodatkowo różnica poziomów między parkingiem a remontowaną ulicą to ok. 1,5 m co nie przeszkodziło planiście zamontować tam barierek, które utrudniają parkowanie i manewrowanie.
Takich sytuacji, gdzie urzędnik, działając rzekomo dla dobra ludzi, w zaciszu swojego biura podejmuje decyzje, nie tylko nie pytając nikogo o zgodę, ale nawet nie zadawszy sobie trudu pojechania na miejsce i sprawdzenia - jak to wygląda, mogę podawać na pęczki. A mówimy o władzy „samorządowej” , lokalnej. Co dopiero można wymagać od władz centralnych?
Dlatego nie ekscytuję się zbyt mocno wynikami wyborów. Jakie by one nie były, ktokolwiek by nie wygrał to nie odda ludziom ich pieniędzy zmniejszając podatki, nie wprowadzi osobistej odpowiedzialności urzędników za złe decyzje i nie będzie dbał o nas wszystkich. Co najwyżej o niektórych. Przeżyłem 25 lat wolności w Polsce i niezależnie kto rządził, nie było drastycznych zmian na lepsze, ani na gorsze. Poza ostatnim czasem, który przebił wszystkie poprzednie.
Uśmiechajcie się, bądźcie życzliwi, myślcie o innych, kiedy coś robicie, a świat będzie wspaniały.