Kilka dni temu skończyłem lekturę „Zgreda” Rafała
Ziemkiewicza. Nie będę pisał recenzji bo wiele ich było, a i kwalifikacji nie
posiadam, ale chcę mojemu Szanowanemu Imiennikowi podziękować, za jedną z
najlepszych powieści jakie czytałem, a na pewno najlepszą współczesną.
Nie wiem ile jest w tej książce Pana, panie Rafale, ale nie
jest to istotne. Dziękuję Panu za wzorzec ojcostwa, który Pan przedstawił.
Zapewne znajdą, lub znaleźli, się już tacy, którzy wypomną Panu, ze promuje Pan
rozwody. Ale ja z autopsji wiem, że rodzice „niesakramentalni” też mogą
przekazać dzieciom wartości i wiarę. Tytułowy Zgred jako ojciec i mąż –
rewelacyjny.
Dziękuję za ukazanie dylematów wielu publicystów, mamionych
możliwością realnego wpływu na politykę i – de facto – uzależnieniem się od
partyjnych władz. Nie jest to dobra droga, co ukazują perypetie Radia Maryja i
o. Rydzyka, który – pamiętam to doskonale – angażował się po stronie
konkretnych partii czy postaci (Wałęsa, Krzaklewski, AWS, LPR etc) i zawsze
wychodził na tym jak Zabłocki.
Dziękuję za przedstawienie naszej rzeczywistości społeczno –
polityczno – gospodarczej, w sposób niby publicystyczny, ale jednak bardzo
osobisty. Tak jak to widzi wielu z nas.
Dziękuję za prawdziwie współczesną powieść o nas, o Polsce,
o tym co nas boli, co nas trapi.
Jest to książka głęboko refleksyjna. Z jednej strony smutna
– bo nie daje żadnej nadziei na zmianę sytuacji w Polsce; z drugiej – pełna
nadziei, którą znajdujemy w rodzinie, przyjaciołach. Pełna nadziei jest też
poczucie moralnego zwycięstwa, choć w rzeczywistości myślenie propolskie i
konserwatywne jest spychane do katakumb. Nadzieję też niosą ostatnie strony
zgreda – Rafalski upatruje jej w tym tłumie, który gromadzi się, aby oddać hołd
zmarłej parze prezydenckiej. Jak to się skończyło – wiemy, co nie zmienia
wymowy książki.
Dziękuję!