Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 lipca 2019

Kiedy zakażą „Dzieci z Bullerbyn”? A może już zakazali?…


Długo mnie nie było, ale wróciłem, mam się dobrze i wracam do pisania. Zainspirowany przez moich synów zacząłem ostatnio wracać do książek z dzieciństwa. „Chłopcy z Placu Broni”, „Mr. Hopkins wnuk Sherlocka”, „Dzieci z Bullerbyn”. 

Po latach czyta się te teksty zupełnie inaczej, co jest zrozumiałe ze względu na doświadczenia naszego naszego życia. Niestety spojrzenia na lektury z dzieciństwa zostało też „spaczone” przez rewolucję kulturalną, która przetacza się przez świat od 1968 roku. Dlatego podczas czytania książki autorstwa Astrid Lindgren zadałem sobie pytanie - kiedy obrońcy poprawności politycznej zakażą tej publikacji. A może coś mnie ominęło i już jest zakazana w rodzimej Szwecji? W końcu Pipi juz jest na cenzurowanym ze względu na słowa o murzynie. A „Dzieci z Bullerbyn” są jeszcze bardziej niepoprawne, ba, wręcz konserwatywne. I to już od drugiego zdania:
„Nazywam się Lisa. Jestem dziewczynką, to chyba od razu widać z imienia.”
A gdzie prawo wyboru płci i imienia? Notabene zmienianie imienia przez osoby, które czują się uwięzione w innym ciele jest zaprzeczeniem genderyzmu - jeśli bowiem płeć jest li tylko kulturowa, to co za różnica czy masz na imię Krzysztof czy Anna?
Wróćmy jednak do meritum. Po pierwszych zdaniach jest jeszcze gorzej (oczywiście w znaczeniu political correctness). Normalne, patriarchalne, rodziny z, co najmniej, dwójką dzieci. Są święta chrześcijańskie (Boże Narodzenie i Wielkanoc), a nawet chrzest małej siostrzyczki Olego. Jest szacunek dla starszych - Dziadunio, którego nikt nie zamierza oddawać do domu starców, a tym bardziej uśmiercać, choć już prawie nie widzi i nie rusza się ze swego pokoju.
Fakt, że wszystko to opowiedziane jest z punktu widzenia dziecka, spłaszcza wymowę tych wydarzeń, ale ich nie umniejsza. Widać, ze są niezwykle ważne dla tamtej społeczności. W przypadku relgii mamy do czynienie z jakąś, nieokreśloną bliżej, formą protestantyzmu (zapewne luterańską), ale jednak chrześcijaństwo. 
Książka została napisana w roku 1947. Ile się zmieniło przez te ponad 50 lat. Wolę jednak ten świat z „Dzieci z Bullerbyn” niż współczesny mieszający dobro ze złem.

sobota, 5 stycznia 2019

Podsumowanie


Po pierwsze - żyję. I mam się dobrze.


Przełom roku to czas posumowań. Więc posumujmy rok 2018.

To był, zdecydowanie, dobry rok. Było mnie troszkę mniej na blogu, ale nie bez powodu. A ten powód to oczywiście najmłodszy członek rodziny - Jeremiasz Franciszek. Bycie ojcem za każdym razem jest przeżyciem, a i rytm życia się zmienia. Trzeba sobie znów ustalić kryteria wartości, a dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest rodzina. Wolę więc więcej czasu spędzać z moją żoną i synami niż tworzyć wpisy na blogu. A poza tem praca też nie rozpieszcza. Jednak podkreślę - nie narzekam, miniony rok był bardzo dobry. Jestem szczęśliwy, mam wspaniałą rodzinę, mam dach nad głową, wszystko układa się tak jak tylko może najlepiej. Za to wszystko jestem ogromnie wdzięczny Bogu. Bo tylko wtedy, kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu. I doświadczam tego niemal każdego dnia. Życzę aby 2019 rok był tak samo dobry dla Was wszystkich!

czwartek, 28 czerwca 2018

Co dalej….? Nie o piłce (albo niewiele).

Od bardzo długiego czasu nie było wpisu na moim blogu. Nie stało się to bez przyczyny. Nie było to po prostu lenistwo, ale kilka, zazębiających się, spraw.


Podstawową przeszkodą była ogromna zmiana w moim życiu rodzinnym. Mianowice 28 marca na świat przyszedł nasz trzeci syn - Jeremiasz Franciszek. Pojawienie się każdego dziecka wprowadza element chaosu. Nie inaczej jest tym razem. Stąd nie miałem, nie tyle czasu, ale i tematów do pisania - bo całkowicie pochłonęło mnie życie rodzinne. 
Dziś wreszcie zaczynam wakacje. Tak! Wbrew temu co się powszechnie sądzi, nauczyciele nie zaczynają wakacji wraz z zakończeniem roku szkolnego - mają przeróżne obowiązki także wtedy, kiedy ich uczniowe są już na obozach czy innych wyjazdach. Dlatego mogę podzielić się kilkoma myślami.
Piszę te słowa w trakcie „meczu o honor” naszej reprezentacji w piłce kopanej i… nic więcej nie napiszę. Szkoda słów.
Co dalszych losów bloga. Mam, jak to się mówi, lekkiego doła. Zasięg nie jest oszałamiający - od dwudziestu kilku osób do kilkudziesięciu. Kilka starszych wpisów cały czas cieszy się popularnością. Ale nie to jest najważniejsze. Powodem największej zgryzoty jest to, że tak na prawdę nie ma o czym pisać. Moje „Wycie” jest „głosem wołającego na puszczy” i nie byłoby w tym nic zdrożnego, bo „gentelmani zajmują się tylko przegranymi sprawami”. Jednak jeśli ci, którzy powinni, w pierwszej kolejności, zajmować się pewnymi sprawami mają to „w nosie”, to cóż ja - mały trybik w machinie? Odechciewa się, kiedy człowiek widzi policjantów nie reagujących na łamanie przepisów drogowych, albo samych je przekraczających. Dopada zniechęcenie kiedy nauczyciele skupiają się na „odwaleniu” roboty zamiast rozwijaniu pasji. Powtarza się za niegdysiejszymi punkami „no future” kiedy rodzice dbają, przede wszystkim, o dobre samopoczucie swych dzieci a nie o kształtowanie ich charakteru i moralności. Traci się motywację kiedy człowiek patrzy na największą imprezę sportową i widzi jak wygrana i przegrana nie jest związana z tylko z umiejętnościami sportowymi, ale opiera się na ciągłym oszukiwaniu i próbach przekraczania przepisów przy braku konsekwencji ze strony sędziów. Etc. etc.
Dlatego nie oczekuj, Drogi Czytelniku, że moje wpisy na blogu będą się pojawiały często. Jeśli uzna, że coś jest warte opisania i podzielnia się - to tak się stanie. Na pewno jednak nie będą to wpisy regularne. Będę się starał także poszukiwać więcej pozytywów niż negatywów. Zobaczymy jak mi pójdzie.

czwartek, 5 kwietnia 2018

W poszukiwaniu męskości

Oczekując kolejnego syna, mając już dwóch w wieku szkolnym, widząc swą przyprószoną siwizną głowę, dostrzegając dookoła coraz bardziej zniewieściałych męższczyzny, zacząłem coraz mocniej zastawiać się nad tym, czym jest męskość i jak ją przekazać moim dzieciom?


Wydaje się, że okres Wielkiego Postu jest bardzo dobrym momentem na poszukiwanie odpowiedzi na ważne pytania. Ale mimo to, że Post się skończył nie znajdowałem odpowiedzi. 
Wiem na pewno, czym męskość nie jest, a co niektórzy mylą z tą postawą. Nie jest chamstwem, cwaniactwem (zwłaszcza na ulicach), wulgarnością, brutalnością. Te zachowania są zaprzeczeniem męskości, są barbarzyństwem. 
Wreszcie przyszło olśnienie, a tak na prawdę, fragment jakiegoś wykładu, spotkania obejrzany w TV. I tam właśnie usłyszałem czym jest męskość. Prowadzący stwierdził, że kiedy krzyczy się na dzieci, to obnaża naszą słabość i bezsilność. Nie ma to nic wspólnego z bezstresowym wychowaniem! Mężczyzna powinien być stanowczy ale łagodny. Wymagający ale kochający. 
Okazuje się, że męskość jest niczym innym jak rycerskością. Tym ideałem faceta, który realizował w praktyce osiem cnót:
  • Życie w prawdzie
  • Wiarę
  • Żal za grzechy
  • Dawanie dowodów pokory
  • Miłowanie sprawiedliwości
  • Bycie Miłosiernym
  • Bycie szczerym i wielkodusznym
  • Znoszenie prześladowań
To jest właśnie to, czym prawdziwy facet powinien żyć. A przynajmniej się starać. 

Teraz, panowie, przed nami kolejne, trudniejsze, zadanie. Przekazać te zasady naszym synom. Nie tylko puste słowa. Trzeba je napełnić treścią. Może ktoś ma pomysł jak?