Walka o polską szkołę trwa. Protesty przeciw
zmniejszaniu liczby godzin w historii, choć odrobinę spóźnione – o planowanych
zmianach wiadomo było trzy lata temu, kiedy wchodziła nowa podstawa programowa
do gimnazjów – przyniosły zwiększenie zainteresowania tym problemem.
Na początku wakacji, po raz kolejny, chór
mediów i polityków zaatakował nauczycieli, jako
„nierobów” z najdłuższymi urlopami. Pojawiały się propozycje zmian
systemowych, które w żadnej mierze nie uwzględniały specyfiki pracy szkoły, nauczyciela
czy możliwości sprzętowo – lokalowych. Jako przykład może posłużyć projekt
zmian w czasie pracy, polegający na zmuszeniu nauczycieli do siedzenia w szkole
od 8 do 16 niezależnie od liczby godzin
dydaktycznych. Ukróciłoby to pracę w
kilku szkołach, co, dla nauczycieli z mniejszym stażem, jest jedyną możliwością
godziwych zarobków. Ponadto pozwoliłoby urzędnikom na kontrolę, ile w
rzeczywistości pracuje nauczyciel. Jest jednak kilka „ale”. Rady Pedagogiczne i
spotkania z rodzicami, siłą rzeczy, odbywać się muszą w godzinach
popołudniowych – jak rozliczne byłby te godziny? Czy jak nadgodziny? Obecnie –
przypomnę – nauczyciel pracuje 40 godzin tygodniowo w tym 18 dydaktycznych i –
w gimnazjum – 2 tzw. karciane (czyli de facto 20 godzin dydaktycznych). W tych
40 godzinach zawierają się także rady pedagogiczne, szkolenia, spotkania z
rodzicami. Utrudnieniem we wprowadzeniu systemu 8 – 16 jest także słaba baza
lokalowa i sprzętowa. W wielu szkołach nie ma gabinetów przedmiotowych, w
których mogliby pracować nauczyciele poza godzinami dydaktycznymi, a pokoje
nauczycielskie nie są zbyt duże. To samo dotyczy dostępności do komputerów –
jest ona utrudniona i ograniczona. Ponadto – tu też przypomnę – praca
nauczyciela to także samokształcenie – choćby szkolenie czy czytanie
publikacji, które zdecydowanie odbywa się poza szkołą. To tylko kilka
przykładów, jak osoby z zewnątrz, próbują zmieniać szkołę, nie znając jej
specyfiki. Choć przyznam, że osobiście uważam, iż zmiany są konieczne, ale w
zupełnie inną stronę – rozpocząłbym od likwidacji obowiązku nauczania powyżej 6
klasy szkoły podstawowej i likwidacji MEN. No i, koniecznie, przywrócenie szkół
zawodowych i terminowania.
Walka jednak trwa i od czasu do czasu coś się
ze szkołą dzieje, choć póki co zmierza to ku gorszemu. Jak wspomniałem walka o
lekcje historii odniosły minimalny sukces – ministerstwo zgodziło się, aby blok
Ojczysty Panteon i ojczyste spory stał się obowiązkowy. Wiele także pisano o
kontrowersyjnym podręczniku wydawnictwa Stentor wychwalającym Gazetę Wyborczą i
na jej wizji historii opartym.
Niewielu jednak zwraca uwagę, ze to nie jedyny
problem z podręcznikami. Niedawno otrzymałem od wydawnictwa OPERON przesyłkę z
podręcznikami do Wiedzy o Społeczeństwie w liceum według nowej podstawy
programowej. Przejrzałem je pobieżnie i to wystarczyło, aby napisać niniejszy
tekst.
Po kilku latach doświadczenia jako
nauczyciela, nauczyłem się wybierać tematy, po których oceniam podręczniki,
gdyż – z przyczyn oczywistych – nie jestem w stanie przeczytać każdego
podręcznika od deski do deski. W przypadku podręczników z WOS są to kwestie
współczesnych problemów społecznych czy sporów światopoglądowych oraz ideologii
politycznych.
Obydwa podręczniki obejmują zakres rozszerzony
przedmiotu, a więc powinny omawiać
problemy możliwie szeroko. Jeden z podręczników autorstwa Artura Derdziaka i
Macieja Batorskiego rozważa powyższe problemy w sposób obiektywny i fachowy.
Idee opisuje rzetelnie, a w przypadku sporów światopoglądowych prezentuje
argumenty obu stron konfliktu powstrzymując się od komentarza. Dla
konserwatysty, uznającego, że istnieje tylko jedna prawda, zwłaszcza w zakresie
problemów takich jak tzw. aborcja, eutanazja czy „prawa” osób homoseksualnych,
to mało, ale – patrząc realistycznie – to i tak dobry punkt wyjścia dla
nauczyciela.
Jednak drugi z podręczników autorstwa
Zbigniewa Smutek, Jana Maleski i Beaty Surmacz dyskwalifikuje autorów,
wydawnictwo oraz recenzentów. Autorzy
bowiem podczas omawiania ideologii politycznych pomieszali Faszyzm z
Narodowym-socjalizmem. Nie widzę wytłumaczenia dla takiego działania, jak
tylko… ideologiczne. Etykieta „faszysty” jest dziś utożsamiana z popieraniem
Hitlera, antysemityzmem etc. Dlatego najwidoczniej, autorzy uznali, ze lepiej
nie mieszać młodym ludziom w głowach, żeby nie pomyśleli samodzielnie i nie
związali nazizmu z socjalizmem (bo tymże nazizm jest!). Dowiadujemy się też, ze
słowo faszyzm pochodzi o fascio czyli pęk rózg co nie ma wiele wspólnego z
prawdą bo pochodzi ono od fasci di combatimento czy związków kombatantów zakładanych
przez Mussoliniego. Dodać należy, ze faszyzm jest tworem typowo włoskim i
nigdzie indziej nie występował, choć oczywiście Hitler pewne wzorce z
Mussoliniego czerpał – choćby słynne rzymskie pozdrowienie. Jednak trzeba pamiętać,
że idea włoska nie była rasistowska (a to możemy przeczytać w podręczniku
OPERONu) oraz ekspansywna. Mussolini, poza próbami zdobycia kolonii w Afryce,
raczej nie szukał Lebensraumu, a i rasy aryjskiej we Włoszech nie uświadczysz.
Uczeń jednak może tak sądzić po przeczytaniu podręcznika do liceum. Jeszcze raz
przypomnę, że jest to książka przeznaczona dla licealistów i to w zakresie
rozszerzonym!
Drugi problem to sposób przedstawienia
konfliktów światopoglądowych, który jest
jednoznacznie lewicowy, zwłaszcza w zakresie praw homoseksualistów. W
przypadku zabijania dzieci nienarodzonych autorzy ograniczają się do
zaprezentowania obecnej ustawy o planowaniu rodziny etc. Przy eutanazji czytamy
już troszkę więcej. Między innymi o państwach, które ją dopuszczają, a obok
okładka książki Janusza Świtaja, który w Polsce walczy o eutanazję
(kryptoreklama?). Najwięcej jednak autorzy napisali o „prawach” mniejszości
seksualnych. Licealiści dowiedzą się czym jest homofobia (choć w żaden sposób
nie jest to termin ani socjologiczny, ani prawniczy ani medyczny), oraz że jej
przejawy są bardzo częste, a wynikają z niewiedzy. Uczeń dowie się też cóż to
jest LGBT i ze 17 maja jest Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii i wielu
jeszcze innych szczegółów. Żadnych argumentów strony przeciwnej. Nic! Każdy kto
jest przeciw „prawom” mniejszości seksualnych jest niedouczonym homofobem.
Nie wiem jak ten podręcznik przeszedł przez
sito recenzentów, którzy powinni go odrzucić już za pierwszą opisywaną tu
nieścisłość (delikatnie mówiąc) dotyczącą faszyzmu i nazizmu, a za
przedstawianie „sporów” bez argumentów „przeciw” jest już manipulacją.
Jak więc widać walka o polską, chrześcijańską,
rzetelną szkołę nie może się ograniczać do lekcji religii czy historii.
Zobaczmy czego jeszcze uczą się nasze dzieci na WOS, filozofii, biologii czy
fizyce, gdzie bardzo popularne są teorie prof. Hawkinga, którego celem jest
udowodnię, że Bóg nie był potrzebny aby stworzyć świat. Każdy przedmiot można
zideologizować i wszędzie można manipulować.
nuuuuuuuuuuuudaaaaaaaaaaaa....
OdpowiedzUsuńRzeczowa i wyczerpująca odpowiedź na poziomie ŚII (Średniej Internetowej Inteligencji). Nie rozumiem, dlaczego takich ludzi w ogóle dopuszcza się do głosowania - a ludzie tacy, jak ty przecież głosują.
UsuńŻeby zobaczyć, czym się kończy głosowanie bez zrozumienia, wystarczy zajrzeć do w.w. podręcznika lub włączyć TVN. Ostrzegam tylko, że to grozi wypaleniem mózgowia.
Ludziom korzystającym z TVN nie grozi wypalenie mózgu, bo oni już go nie mają.
UsuńPanAndrzej.