piątek, 9 marca 2012

Jak sądy prześladują świadków czyli dlaczego nie warto prezentować postawy obywatelskiej


Jakie jest nasze sądownictwo wszyscy wiedzą. Pragnę niniejszym tekstem dorzucić kamyczek ze swego ogródka. Otóż, niestety, dość powszechna praktyką sądową oraz policyjną jest nieliczenie się z człowiekiem, nie tylko oskarżonym, ale tez świadkiem czy poszkodowanym. Poniżej trzy obrazki z życia przeciętnej, nieuwikłanej i niezaangażowanej rodziny.

Obrazek pierwszy.
Kilka lat temu jechałem wraz z żoną, która była wówczas w dziewiątym miesiącu ciąży, samochodem. Na kilkuset metrowym odcinku dwukrotnie spychany byłem przez innego kierowcę, który wykonywał gwałtowne manewry na lewym pasie omijając przeszkody bez sygnalizacji zamierzonego działania. Tylko moja reakcja uratowała nas przed katastrofą.  Zadzwoniłem na policję gdzie zostałem powiadomiony o możliwości złożenia doniesienia. Poświęciłem swój czas i złożyłem zeznania na posterunku. Po jakimś czasie zostałem wezwany do kolejnego spotkania z policją w tym temacie. Dopiero za drugim razem policjanci zorientowali się, ze jechałem z żoną. W tym czasie ona zdążyła urodzić synka i otrzymała wezwanie na komendę. Poszła tam oczywiście z dzieckiem. Policjantka (sic!) chciała, żeby moja żona zostawiła kilkutygodniowe dziecko na portierni poszła złożyć zeznania. Moją żona oczywiście odmówiła czy wzbudziła niezadowolenie policjantki. Po kilku miesiącach otrzymaliśmy pismo, że sprawa został umorzona z braku dowodów.
Wniosek: Jeśli nie nagrywacie filmików z wydarzeń na drodze nie zgłaszajcie tego policji – stracicie czas, nerwy i pieniądze.

Obrazek drugi.
W wakacje wracaliśmy rodziną z Warszawy do Gdyni. Za Płońskiem zauważyliśmy autokar, jadący bardzo agresywnie – wyprzedanie na trzeciego, na podwójnej ciągłej, przed szykanami (czyli wysepkami, które masowo pobudowano na drogach krajowych – ten idiotyzm to osobny temat). Początkowo myśleliśmy, ze to pusty autokar, ale kiedy się do niego zbliżyliśmy okazało się, ze to pełny, rejsowy autobus. Żona zdecydowała się zadzwonić na policję bo to, że kierowca chce siebie zabić – to jego sprawa, ale trzeba ratować innych. Zatrzymano go w Mławie, spisano zeznania mojej żony i jeszcze jednego kierowcy ciężarówki, który był spychany przez autobus. Po jakimś czasie żona zeznawał jeszcze telefonicznie, a następnie pofatygował się do nas dzielnicowy, żeby spisać historię po raz kolejny. Cóż z tego jeśli obecnie żona dostała wezwania na rozprawę. Wszystko by było w porządku ale… rozprawa jest w Mławie o 9 rano! Gdyby w tym sądzie siedział ktoś myślący to zwróciłby uwagę na miejsce zamieszkania świadka i dałby czas na dojazd, nie wspominając o kosztach. Po co te wcześniejsze zeznania? Przecież to wszystko wymaga czasu i generuje koszty, także dla państwa. Co więcej – sąd nie zwraca kosztów podróży, chyba, że pojedzie się pociągiem lub autobusem, ani tym bardziej ewentualnego noclegu, jeśli taki jest potrzebny. Pomijam tu oczywisty brak, ze strony sądu, zainteresowania sytuacją świadka - jaką ma pracę, skąd i jak musi dotrzeć na rozprawę, czy ma rodzinę (np. dzieci, którymi musi się opiekować) etc. Jesteś świadkiem - masz być do dyspozycji...
Wniosek: identyczny jak powyżej. Dodatkowo – poza płaceniem podatków, musimy sponsorować państwo na każdym kroku, np. płacąc za przejazdy,  noclegi etc.

Obrazek trzeci.
Jedna osoba z mojej rodziny uczestniczy jako świadek w sprawie karnej. Toczy się ona od 5 lat i osoba ta musi co jakiś czas stawiać się w sądzie, tylko po to aby powiedzieć, że podtrzymuje zeznania. Znów zabierany jest czas, pieniądze i fundusze państwowe. Nie sposób przy okazji wyrazić stosunku i sposobu traktowania świadków czy podsądnych tudzież poszkodowanych przez Wysoki Sąd – protekcjonalizm, niemilstwo, brak empatii etc.

Wniosek: jeśli jesteś świadkiem przestępstwa – uciekaj jak najdalej, żeby czasem nie być powołanym na świadka bo stracisz czas, zdrowie i pieniądze.