poniedziałek, 23 stycznia 2017

50 książek w rok

Postanowiłem wziąć udział w tym przedsięwzięciu facebookowym organizowanym przez księgarnię Selkar. 


I tak dużo czytam. A to mnie jeszcze bardziej zmobilizuje. Nadto chcę się podzielić wrażeniami z przeczytanych lektur. Proszę więc kolejne wpisy z tej serii traktować jako WRAŻENIA, IMPRESJE, nie recenzje. Bo tych nie odważę się pisać. Zbyt wysokie progi. Natomiast jako odbiorca tekstów kultury mam pełne prawo do osobistych, SUBIEKTYWNYCH przemyśleń. Dlatego jeśli ktoś się ze mną nie zgadza i ma inne zdanie na temat, którejś z książek - nie będę się kłócił, bronił swego zdania, bo wrażenie nie są tego warte. 
Będę się nimi dzielił, bo może ktoś chciałby przeczytać jakie doznania były moim udziałem w trakcie i po zapoznaniu się z konkretnym tekstem. Może ktoś będzie chciał sam sprawdzić i przeczyta. Może się ze mną nie zgodzi i napisze co o tym myśli. 
Niezależnie od efektów - zachęcam do czytania… książek i niniejszego bloga :).
Pozdrawiam

wtorek, 17 stycznia 2017

Impresje z Genui

Największy port Włoch, a można go przejść wzdłuż i wszerz w jeden dzień. Ma też jedną linię metra. I wiele zabytków. Oraz Akwarium. W Genui byliśmy tylko dwa dni, ale trochę jej zasmakowaliśmy.


Ciekawostkę stanowi już dojazd do tego największego portu Włoch. Stanowi go stara, zwykła, kręta droga przerobiona na autostradę w ten sposób, że z jednego zrobiono dwa pasy w kierunku miasta. Wyjazd jest już bardziej komfortowy - w miarę nową autostradą na wysokich wiaduktach. 
Tak na prawdę naszym celem było Acquario di Genova, ale należy wykorzystać każdą okazję na poznanie czegoś nowego. Samo akwarium robi ogromne rażenie, choć z zewnątrz nie widać jego wielkości. Wewnątrz - mureny, koniki morskie, meduzy, rekiny (i to te największe i bardzo zróżnicowane) oraz delfiny. I wiele, wiele więcej. Jak choćby specjalne akwaria „Gdzie jest Nemo” czy „Spongebob”. Naprawdę warto to zobaczyć. Rekiny w wielkim akwarium, które można obserwować z dwóch poziomów, a w nim - ryba piła, rekiny wszelkich gatunków, płaszczki. W równie dużym zespole akwariów żyją delfiny. Co jakiś czas jest ich prezentacja przez pracowników delfinarium - zabawy, skoki, akrobacje. Poza tymi „pokazowymi” są także młode i mniej doświadczone osobniki. Ponadto możemy podziwiać foki i słonie morskie i setki innych gatunków zwierząt morskich ze wszystkich mórz i oceanów świata - skorupiaki, małże, ukwiały, rozgwiazdy, koralowce etc. etc.
Ale Genua to nie tylko akwarium. Warto zapuścić się w uliczki najstarszej części miasta aby poczuć klimat światowego, potowego miasta. Wzdłuż wybrzeża potowego ciągnie się pasaż pełen knajp, sklepów i wielojęzycznego, głównie męskiego tłumu. Momentami było dość przerażająco. Jeśli ktoś woli większą liczbę kobiecych krągłości można zajrzeć na via della Maddalena prowadzącą do kościoła pod wezwaniem tej świętej i… mającą jeszcze jeden z Nią związek - kobiety parające się najstarszym zawodem świata czekające na klientów w środku dnia. Nieświadomi tego faktu zapuściliśmy się w tę uliczkę (bardzo długą) - w końcu małżonka to Magdalena - wraz z naszymi synkami i modliliśmy się, żeby nie zaczęli zadawać trudnych pytań. Jak tylko zdarzyła się sposobność - czmychnęliśmy gdzieś w bok. Dzięki temu trafiliśmy do Focacceri Titty e Fede gdzie mogliśmy zasmakować najlepszych focacci genueńskich i gdzie zaopatrują się miejscowi. Mogło to się wydarzyć tylko dzięki przemiłej pani w tym przybytku. 
Niedaleko mieszczą, się dwa niezwykłe kościoły. Pierwszym jest romańska katedra pw. św. Wawrzyńca (San Lorenzo), w której styl romański miesza się z gotykiem i do tego dochodzi renesansowa kaplica św. Jana Chrzciciela z Jego relikwiami. Na ściani prawej nawy można znaleźć miejsce spoczynku doczesnych szczątków arcybiskupa Genui kard. Giuseppe Siri, domniemanego papieża wybranego (wg. części środowiska sedewakantystycznego) podczas konklawe w 1958 roku po śmierci Piusa XII. Niewątpliwie był poważnym kandydatem podczas wszystkich konklawe za jego życia. 
Kilka kroków dalej wzdłuż via San Lorenzo mieści się barokowy kościół Imienia Jezus oraz świętych Ambrożego i Andrzeja, w którym można zobaczyć dwa obrazy Rubensa.
Z innych ciekawostek, w Genui, przy Piazza Dante znajduje się domniemany dom Krzysztofa Kolumba, niedaleko  stąd do Porta Soprana, głównej bramy do portu. Jednak nie należy się spodziewać niesamowitości ani po jednym ani po drugim miejscu.
Ponieważ, jak wspomniałem, byliśmy w Genui tylko dwa dni to nie można było zobaczyć zbyt wiele, ale i nie nastawialiśmy się na zobaczenie wszystkiego co ciekawe. Raczej na powolne smakowanie i sprawdzenie czy warto wrócić. Dlatego wspomnę jeszcze tylko dwa miejsca - ulica Garibaldiego z najbardziej reprezentacyjnymi pałacami, w których mieszczą się różne urzędy, banki i ambasady oraz Mercato Orientale gdzie można zaopatrzyć się we wszystko czego dusza zapragnie a żołądek strawi - owoce, warzywa, mięso i, przede wszystkim, ryby i owoce morza. Sam widok tego bogactwa powoduje załamanie, nawet jak się mieszka w portowym mieście, w którym jest Hala Rybna. To mrożony w większości promil tego co w Genui jest świeżusieńkie.
Dlatego, wydaje mi się, warto odwiedzić ten wielki-mały port i zasmakować w niezwykłym klimacie i jedzeniu.

Zdjęcia z Genui na Flickrze.