poniedziałek, 21 lutego 2011

Iota Unum raz jeszcze


Właśnie udało mi się przestudiować, wielokrotnie wspominaną, książkę prof. Romano Amerio Iota Unum. Piszę przestudiować, bo o zwykłym czytaniu, w przypadku tego tomiszcza, mowy nie ma.
Rozważania na temat kondycji Kościoła po Vaticanum Secundum można znaleźć w wielu innych książkach, choćby w „Oni Jego zdetronizowali” abp Lefebvra, czy artykułach. Opracowanie prof. Amerio jest jednak, pod wieloma względami, wyjątkowe. Po pierwsze jest to – chyba – najszersze ujecie problemu, które nie zajmuje się tylko Soborem, ale też wieloma wydarzeniami po nim, zwłaszcza tymi, które, pod pretekstem Ducha Soboru odchodzą od jego litery. Po wtóre układ książki jest katechizmowy – podział na rozdziały, a w nich wypunktowane konkretne zagadnienia, co znacznie ułatwia odbiór i, wspomniane wyżej, studiowanie. Kolejną zaletą książki jest prostota języka – nie trzeba być teologiem czy filozofem aby zrozumieć na czym polegają problemy współczesnego Kościoła. Niektórzy pewnie się obruszą, ale za ogromny plus uznaję „nielefebryczność” tekstu. Profesor Amerio nie odrzuca Soboru, nie odrzuca papieży czasów posoborowych, unika oceniania ludzi, skupia się na faktach. Pisze niejako z pozycji Erazma z Rotterdamu, a nie Marcina Lutra – krytykuje, pozostając wiernym. Jest to też ksiązka w niewielkim stopniu emocjonalna, co także świadczy na jej korzyść, jako dzieła naukowego.
Nie będę, oczywiście, przytaczał ani nawet streszczał treści omawianego dzieła, chciałbym jednak pokusić się o pewne podsumowanie. Po przestudiowaniu tych, prawie, 900 stron doszedłem do wniosku, że przyczyny kryzysu, o którym pisze autor omawianej książki, są zaledwie dwie. Ale ich skutki to właśnie to, co możemy zobaczyć – puste kościoły, brak ortodoksji i ortopraksji , alekatolicyzm, brak czci dla Najświętszego Sakramentu etc. Te przyczyny to humanizm, który sam w sobie nie jest zły, ale jeśli staje się podstawą religii, zaczyna być niepokojąco. Problem leży w tym, że Kościół zaczął zbyt dużą uwagę przywiązywać do zadowolenia ludzi, a zbyt małą do tego aby tych ludzi prowadzić ku Bogu. Druga przyczyna to brak zdecydowanej reakcji odpowiedzialnych – papieży, biskupów (ba! Wielu biskupów przyłączyło się do wdrażania „postępu”) - na niezgodne z nauczaniem Kościoła zmiany, czego najbardziej jaskrawym przykładem, a nie poruszonym w książce, jest sprawa Komunii św. na rękę. Co więcej – nieortodoksyjne wypowiedzi, czasem prostowane, częściej nie, pojawiały się w gazecie watykańskiej L’Oservatore Romano. I tu, niestety, zabrakło zdecydowania Głowy Kościoła.
Polecam szczerze tę książkę wszystkim zaangażowanym katolikom. Tradycjonaliści, znajdą tam kolejne argumenty, dzięki którym będą toczyć boje o Zasady. Ci, którzy twierdzą, że mamy do czynienia z Nową Wiosną, może zauważą, że nie wszystko co biorą za dobrą monetę, jest zgodne z naszą wiarą.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz