Jedenasty lutego dwa-tysiące-trzynastego roku . Grom z
jasnego nieba. Kolejny konsystorz w
Watykanie . Podczas przemówienia Ojca Św. padają słowa:
„Rozważywszy po wielokroć rzecz w sumieniu przed Bogiem,
zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już
wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni
świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko
przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i
modlitwę. Tym niemniej, aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w
dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie
o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i
ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać
moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi.”
Szok i niedowierzanie. Na portalach społecznościowych padają
słowa – To żart! A jednak nie. Benedykt XVI odchodzi. Pojawiają się pytania –
dlaczego?
No właśnie, czy tylko stan zdrowia wpłynął na decyzję Papieża?
Wczytując się w Jego słowa możemy zobaczyć, że nie tylko. Ojciec święty mówi
także o sile ducha, której Mu brakuje. Co to znaczy? Pewności mieć nie możemy,
ale rozejrzyjmy się dookoła. Spójrzmy na dzisiejszy świat i Kościół.
Benedykt XVI przypominając Vaticanum Secundum nakazał analizować
go na drodze hermeneutyki ciągłości – jako jeden z wielu, i wcale nie
najważniejszy, sobór. Przypominał o tym, że Kościół Chrystusa jest obecny w
pełni jedynie w Kościele Katolickim, że kwestie eutanazji, aborcji i bioetyki
nie są przedmiotem dyskusji w Kościele – stanowisko jest jasne i niezmienne,
że homoseksualizm nie jest naturalny i
nie ma prawa równości miedzy nim, a małżeństwem i rodziną. Wreszcie, że liturgia
i jej piękno mają swoje miejsce w wielu rytach czy rodzajach rytu rzymskiego,
że nie zależy ona od widzimisię celebransa, ale jest efektem wielowiekowej
mądrości Kościoła. Ukazywał, ze Komunia św. powinna być przyjmowana na kolanach
i do ust gdyż przyjmujemy Boga samego, godnego największej czci i chwały. Próbował
także uregulować sytuację kanoniczną Bractwa św. Piusa X, co spotkało się z
niezrozumieniem wielu członków hierarchii kościelnej jak i członków samego
Bractwa.
We wszystkich tych i wielu innych, Benedykt był sam. Nie tylko
nie miał niemal żadnego wsparcia w kurialistach, ale i biskupi na świecie, a
nawet zwykli księża maja za nic decyzje papieża. Nie dziwie więc, po ludzku,
brak sił duchowych. Myślę, ze wielu z tych, którzy podzielają moje spojrzenie
na świat i Kościół odczuwa podobne zwątpienie.
W tym kontekście przypomina mi się opowieść mego Taty, który w
rozmowie z jednym z księży, na argument dotyczący klękania do Komunii, że
Ojciec św. tylko tak Jej udziela, usłyszał: „Co ten papież sobie wymyślił!”.
Być może powody rezygnacji z posługi, są inne, a może to co
wspomniałem powyżej jest tylko kroplą w morzu. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu,
że coś jest jednak na rzeczy, i ze ta „abdykacja” może przynieść niedobre
skutki.
Wielu bowiem przypomina w ostatnich dniach słowa Chrystusa, że „bramy
piekielne go (Kościoła) nie przemogą” (Mt 16,18). Przypomnę jednak, że Kościół
istnieje w trzech rzeczywistościach: wojujący na ziemi, cierpiący w czyśćcu,
uwielbiony w niebie. A Jezus powiedział także:
Czy Syn Człowieczy znajdzie
wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (por. Łk 18,8)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz