Poniższy tekst jest dłuższym fragmentem maila, który w sierpniu wysłałem do jednego z radnych Gdyni. Nie doczekałem się nawet odpowiedzi...
Chodzi mianowicie o formację mundurową jaką jest Straż Miejska. Czy jest szansa, aby stała się ona faktycznie służbą dla mieszkańców? Bo moje (i nie tylko moje) doświadczenia z funkcjonariuszami Straży niestety są negatywne.
Po pierwsze Straż Miejska jest kompletnie niewidoczna w ramach dbania o porządek w strategicznych punktach miasta. Troszkę podróżuję, między innymi po Włoszech, i tam Policia Municipale a nawet Crabinieri są widoczni, choć nienachalnie. Ale są, i zawsze można się do nich zwróć o pomoc. To samo dotyczy Policji w Wielkiej Brytanii - można ich poprosić o wszystko i zawsze z uśmiechem i sympatycznie starają się pomóc. Nasza Straż Miejska jest nieobecna. A jeśli już to najczęściej w samochodach (patroli pieszych w ogóle nie widać) i tylko po to aby wykonać jakieś czynności niewymagające większego zaangażowania - wlepienie mandatu za złe parkowanie (i to też dość wybiórczo, o czym nie raz się przekonałem, na przykład na Skwerze Kościuszki, kiedy niejednokrotnie zwracałem uwagę funkcjonariuszom podejmującym interwencję, że w innych miejscach jest jeszcze gorzej - np. Na ulicy Baduszkowej swego czasu - nie interesowało ich to), a to wlepiając mandat ulicznemu grajkowi czy pani sprzedającej szczypiorek. Oczywiście - trzeba przestrzegać prawa, ale funkcjonariusze powinni tez czasem podejmować decyzje odnośnie priorytetów - czy ważniejsze jest ukaranie pani sprzedającej szczypiorek czy pozbycie się wulgarnego, brudnego pijaka nagabującego ludzi o pieniądze.
Zapewne każdy doskonale zna rożne opinie na temat Policji polskiej, niektórzy chwalą, niektórzy ganią. Ale Straż Miejska wszędzie jest postrzegana tak samo źle. I nie wydaje mi się możliwe aby nigdy do Was nie dotarły sygnały o nagannym zachowaniu funkcjonariuszy. Można o tym poczytać w internecie, a i pewnie nieraz słyszeliście od znajomych.
I tu dochodzę do sytuacji, która zachęciła mnie do napisania niniejszego maila. Miała miejsce 26 lipca 2018. Otóż kilka dni wcześniej, spacerując z moim najmłodszym, czteromiesięcznym synem, po bulwarze nadmorskim zauważyłem jadącego kuriera dpd, na odcinku od Muzeum Marynarki w kierunku Browaru Gdynia, po ścieżce rowerowej. Postanowiłem przy nadarzającej się okazji zapytać Strażników czy kurierzy mogą tamtędy się poruszać, a jeśli tak to aby ktoś czasem zwrócił uwagę jak niebezpiecznie to robią (ludzie muszą usuwać im się z drogi, gdyż dość szybko jadą). Wspomnianego wcześniej dnia ponownie zobaczyłem kuriera dpd ok. godz. 12, a następnie ok 14 kuriera dhl, którzy jechali tą samą trasą. Przy czym ten drugi trąbił na ludzi i rowerzystów aby zjeżdżali mu z drogi.
I kiedy dhl wyjeżdżał z powrotem ze ścieżki rowerowej przy Muzeum Marynarki, podjechała Straż. Nie zareagowali na to ewidentne (moim zdaniem) łamanie prawa, a przede wszystkim zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi, których o tej porze jest tam mnóstwo - w tym dzieci na rowerkach czy w wózkach. Strażnicy skierowali się jednak ku śpiewającemu w pobliży chłopakowi i podjęli jakieś czynności. Podszedłem wiec aby zapytać o dręczącą mnie sprawę. Grzecznie przeprosiłem i zadałem pytanie i od początku spotkałem się z tym czym grożą bezpośrednie kontakty z funkcjonariuszami - z wyższością i wrogością. Najpierw dowiedziałem się, że mogą jeździć do godziny 10. Na co opowiedziałem co widziałem i zdziwiłem się, ze podjeżdżając nie zareagowali na kuriera dhl. I tu się zaczęło - że nie życzą sobie abym tak się do nich zwracał (nie wiem jak - zdziwienie z braku reakcji na niebezpieczne zachowanie kierowcy to wg strażników bezczelność?), ze oni przyjechali tu do konkretnego wezwania i nic innego ich nie musi interesować. Ponieważ dookoła było sporo ludzi zainteresowali się problemem i jeden z panów zwrócił uwagę, że w pobliżu znajdują się agresywni, jak to określił, „menele”, na których państwo (bo była Pani oraz Pan) Strażnicy nie reagują, podobnie jak na kierowce dhl wspomnianego przeze mnie. Na co Pan Strażnik, zamiast przyjąć zgłoszenie i podjąć interwencję odesłał (mimo, ze z panem grajkiem już skończyli) do telefonu 986 i innego patrolu - rzecz moim zdaniem niesłychana. Na moje uwagi, ze nie tak powinna wyglądać praca Strażników, ze przecież są oni powołani do służby dbania o porządek i bezpieczeństwo usłyszałem coś co mnie zmroziło - pan Strażnik powiedział, że jak chcę mogę się z nim spotkać po służbie bez munduru i wtedy on mi pokaże służbę. Poprosiłem aby powiedział to samo przy włączonej kamerze w telefonie, ale odszedł. Kiedy poprosiłem o numer aby zgłosić skargę stwierdził - proszę bardzo i tak nie masz świadków. I ma rację, bo choć wiele osób to słyszało, aby cokolwiek udowodnić musiałbym pozbierać dane osobowe i podjąć taką drogę służbową, która i tak nic by nie dała, a ja straciłbym czas i pieniądze. Zadzwoniłem więc do dyspozytora aby opisać sytuację i poprosić o pomoc, na co dyspozytor się po prostu rozłączył.
Największym problemem Straży Miejskiej jest fakt, że funkcjonariusze są osobami, mam wrażenie, przypadkowymi i nieprzygotowanymi do takiej pracy. Mundur strażnika daje im poczucie władzy, które skutkuje arogancją i bezczelnością w stosunku do mieszkańców, a czasem wręcz chamstwem. I, niestety, tak jest zawsze - od czasu kiedy istnieje SM nie miałem pozytywnych kontaktów, a należę do tych, którzy zgłaszają sprawy, a nie tych którzy są
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz