wtorek, 11 lutego 2014

Fajnie być...

Poniższy wpis będzie łzawo-rzewny, intymny i o miłości między dwoma facetami. Jeśli więc Cię to, drogi Czytelniku, nie interesuje bądź mierzi - tu zakończ spotkanie.

Sporo w życiu podróżowałem - raczej bliżej niż dalej. Byłem w wielu pięknych, zapierających dech w piersi miejscach. Przeżyłem wiele wzruszeń związanych z tym co widziałem. Wiele wspomnień, wiele uczuć towarzyszyło podróżom. Zwłaszcza tym odbywanym wspólnie z dziewczyną, później żoną, a wreszcie z rodziną. 

Nic jednak nie może się równać z tym, czego doświadczyłem podczas minionych ferii.

Niby zwykły, kilkudniowy wyjazd do Krakowa. Różnił się jednak od wielu wcześniejszych nie tylko tym, że podróżowałem - pierwszy raz od wielu lat - pociągiem z kuszetkami, ale, przede wszystkim, tym, że było nas tylko dwóch. Mój starszy syn i ja.

Na miejscu mieliśmy wynajęty mały apartamencik - pokój z wnęką kuchenną i łazienka - wszystkiego 18 m kw., ale przytulnie. Zwiedziliśmy katedrę na Wawelu (z wchodzeniem na wieże dzwonu Zygmunta i schodzeniem do krypt królewskich), skarbiec i zbrojownię na zamku, podziemia Rynku oraz Żupy Solne w Wieliczce. 

Dla Szymona Piotra były to pierwsze ferie, pierwsza podróż pociągiem i pierwszy wyjazd tylko z tatą.

Dla mnie było to poznawanie swojego syna i siebie jako ojca. Poświecenie mu czasu bez rozproszeń, kontrolowania czasu, pośpiechu. Były rozmowy o różnych rzeczach - o historii, o Bogu, o zabytkach, o maszynach, o literach, o śniegu i wiele innych. Miałem wreszcie czas i możliwość pokazać i przekazać Szymkowi wiele ważnych wartości - historię Ojczyzny, patriotyzm, cześć wobec Boga. Wreszcie mogłem Mu pokazać, bo byliśmy sami w kaplicy adoracji: - tam w monstrancji jest Chrystus, który został z nami w tym kawałku Chleba; - tu na Wawelu są nasi królowie; - tu znajdują się relikwie św. Jadwigi. Niesamowite jak wiele taki Mały Człowiek rozumie, jak pięknie zadaje pytania, jak chłonie, kiedy poświęca się mu czas bez reszty.

Niesamowity i magiczny był to czas odkrywania nowości i na nowo siebie nawzajem. Poznawanie nowych miejsc. Wspólne spacery, posiłki, rozmowy na tematy ważne i banalne, ćwiczenie czytania, uczenie chęci poznawania czegoś nowego. Uczenie się nawzajem od siebie, należy dodać.

Mogę śmiało powiedzieć, że była to podroż mojego życia i że, mam nadzieję, jeszcze wiele takich przede mną - i z Szymonem i z Tymoteuszem. W codzienności, kiedy wszyscy jesteśmy zabiegani, trudno znaleźć taki czas, w którym możemy się „zapomnieć”. Zawsze jest coś do zrobienia i, nawet jeśli, jesteśmy ze sobą razem, to, w szarej rzeczywistości, zawsze jest gdzieś tan niepokój. Jednak są takie okresy jak ferie, wakacje czy urlop, które dają nam możliwość spotkania, także z naszym dzieckiem. I ja tego doświadczyłem. 

Takie momenty w sposób niezwykły odciskają się w sercu i pamięci, cementują miłość. Nigdy nie przypuszczałem, że tak będę kochał drugiego faceta. A mam ich dwóch.


Fajnie być Tatą!

2 komentarze: