wtorek, 24 stycznia 2012

Satynowy historyk sztuki


Waldemar Łysiak to mój mistrz. Dzięki Niemu zostałem historykiem, dzięki Niemu poznałem kulisy polityki, dzięki niemu zgłębiam tajemnice sztuki, dzięki Niemu pisałem pracę magisterską o Księstwie Warszawskim.
Nie jestem jednak apologetą Mistrza i widzę, że ma gorsze i lepsze czasy. Najlepsze to te najdawniejsze – publicystyka, eseistyka, powieści i opowiadania. Z bardziej współczesnych jedynie Statek, Cena i MBC mogą im dorównać.
Nie podzielam tez wszystkich poglądów Autora Satynowego Magika, zwłaszcza nie zgadzam się z blskomiotną, że użyję neologizmu Jego autorstwa, idealizacją dwóch postaci – Napoleona Bonapartego oraz Józefa Piłsudskiego.
Niewątpliwie najlepszym Łysiak jest eseistą i to w tematach mu najbliższych – Napoleona i Sztuki (Wyspy Bezludne, Wyspy Zaczarowane, Napoleonida, Asfaltowy Saloon, MW etc.). Trochę słabszym powieściopisarzem. Zauważyłem niejako trzy nurty powieściowe u Mistrza – historyczna (Ostatnia Kohorta, Szachista, Milczące Psy), sensacyjna (Konkwista, Perfidia, Najgorszy, Lider) oraz powieści fantasmagoryczne (Statek, Flet z Mandragory), do której należy też najnowsza – Satynowy Magik. Najsłabsza to, chyba, Ostatnia Kohorta, której zakończenie wydaje się pisane w pośpiechu i nagle, jakby Mistrzowi rozwinęła się powieść nad miarę, a pomysły na kontynuację fabuły się kończyły.
Jest też Łysiak publicystą. Jednak po przeczytaniu 6 tomów Łysiaka na łamach odnosi się wrażenie, że „to już było”. Mistrz zaczyna powtarzać tezy, myśli, bon-moty. Usprawiedliwiam to tym, że każdy tekstu ma trafić do innego odbiorcy , a nigdy dość powtarzania truizmów, aby przekonać nieprzekonanych.
Niestety w przypadku powieści fantasmagoryczno – politycznych też zaczynam odnosić wrażenie powtarzalności. Niemal w każdej powieści Łysiaka schemat jest podobny. Główny bohater to człowiek prawy, choć nie bezgrzeszny. Obok niego pojawia się ktoś zepsuty, kto będzie starał się sprowadzić Głównego na złą drogę. W niemal każdym dziele autora znajdziemy też zażarte dysputy pomiędzy katolikami (lub zwolennikami katolicyzmu) a wrogami Kościoła (przy czym ten pierwszy nie musi być wierzący, a ten drugi ateistą). Ponadto Łysiak z lubością i wulgarnym realizmem opisuje zło. Jakby się nim fascynował. Czyżby te dwie ostatnie sprawy wskazywały na jakąś wewnętrzną walkę samego Mistrza?
Nie inaczej jest w najnowszej powieści Łysiaka Satynowy magik. Bohater, mieszkaniec Galicji, zostaje wysłany przez wuja, wiedeńczyka i zwolennika Hitlera, na studia do – nieistniejącego – Germanhaven (Niemiecki raj?) Tam poznaje kolegę – libertyna, który nazywa się dość oryginalnie: Satin Retea (AEternitas?) i z którym zaczynają łączyć bohatera specyficzne stosunki. 
Opowieść jest sprawna i wciągająca oraz nieprzewidywalna. Jednak momentami czytelnik odnosi wrażenie, że „to już było”. Znów są dyskusje pro i anty katolickie, a nawet pro i anty teistyczne. Znów pojawia się Łysiak – historyk sztuki i eseista, opowiadający ustami swych bohaterów o malarstwie Caravaggia et consortes. Znów znajdujemy Łysiaka publicystę, który znienacka przenosi się do współczesności i poucza.
Historia powolnej przemiany zwykłego mieszczanina w agenta i ponowna próba uwolnienia się od złego, przetykana jest, wspomnianymi wyżej, wtrętami. Sama fabuła mogłaby się zmieścić w opowiadaniu, wydaje się więc, że clou dla Mistrza stanowią właśnie te „wtrącenia”, a nie główny wątek. Zwłaszcza, że zakończenie jest cokolwiek podobne do Ostatniej Kohorty – nagłe, szybkie i na kilku stronach. Zupełnie odbiega od powolnie budowanej narracji i wygląda jakby napisane na siłę.
Powieść jest jedną z lepszych w pisarstwie Łysiaka ostatnich lat i pozostaje on moim Mistrzem. Chciałby się jednak przeczytać coś bardziej przełomowego, na wzór Statku czy Ceny. Mimo zastrzeżeń polecam Satynowego Magika bo to i tak kawał świetnej literatury – popis erudycji, sporo wiedzy i jeszcze więcej materiałów do przemyśleń.

3 komentarze:

  1. Po przeczytaniu kolejnej opinji cenionego przeze mnie fana Łysiaka, ze spokojem odpuszczam zakup tej książki. Nie ma sensu wydawać kilkadziesiąt zł tylko po to, by po lekturze wystawić książkę na allegro. Ale serja kiepskich powieści WŁ wygląda już dramatycznie: Magik, Czwórka, Lider, Najgorszy, Kohorta, Kielich. Zaś zważywszy, że Cena to wcześniejszy pomysł na sztukę, mamy już 18 (!) lat od czasu Statku, który był jak był, ale przetrwał upływ czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krusejderze, zakup sobie odpuść, ale nie odpuszczaj przeczytania - może zmienisz zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń